niedziela, 11 września 2016

Rozdział 5

Za piętnaście ósma zobaczyłem Baek'a, idącego w moją stronę.
"Już jestem martwy"-przeleciało mi przez głowę.
Zdziwiłem się gdy przeszedł obok mnie obojętnie. Spojrzałem za nim zdziwiony, ten odwrócił się do mnie i powiedział:
-Idziesz na lekcje czy nie?
Spojrzałem na niego nie pewnie.

Uśmiechnął się lekko i pogonił mnie ruchem ręki. Od razu do niego podeszłem i razem weszliśmy do budynku.
-Przeszła ci złość?-spytałem nie pewnie.
-Nie, ale przez całą drogę stwierdziłem, że nie opłaca się zabijać człowieka z niskim ilorazem inteligencji.
-Aham... Ej...-dopiero teraz dotarło cały sens zdania.
-Hahahaha... -wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Z czego się śmiejemy-jak z pod ziemi wyrósł Lay.
-Z głupoty Chan'a.
-Dobra... a z czego konkretniej?
-Lay weź im nie przeszkadzaj... sorry...-obok chłopaka pojawił się Suho.
-Nic się nie stało...-powiedziałem.-i tak zaczynało mi go brakować.
-Czyżby moje dziecko zaczęło się dogadywać z wielkoludem-obok nas pojawił się Kyung.
-Ile ty masz jeszcze tych dzieci?-spytał Luhan.
-Nawet za miesiąc się nie do liczy-mruknąłem.
-Kto czego się nie doliczy?-spytał zainteresowany Kai, który stanął obok Byun'a, a on od razu schował się za Do, który zmierzył lodowatym spojrzeniem Jongin'a.
-Co się dzieje?-spytał Sehun, który dopiero co przyszedł.
-Zebranie jakieś czy co u licha?-zaczęła się wydzierać pandzia.
-Ale żeby na środku korytarza, wstydzie się-dodał Kris.
-A gdzie Chen i Xiumin?-spytał najstarszy.
-Podążają właśnie w tą stronę-stwierdził jelonek.
-Czo się tu dzieje?-spytał ten pierwszy.
-Jakoś się tak złożyło, że stoimy całą dwunastką na środku korytarza.
-Dwunastką?-spytał zdziwiony Xiu.-Hej, Baek.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje i wszyscy rozeszliśmy się po klasach bez żadnego słowa.

Baekhyun

~*~~Popołudniu~~*~

Gdy przekroczyłem próg domu zostałem zaatakowany przez mamę.
-No~ a teraz jak na spowiedzi, bo przez ostatnie dni nie miałam czasu, więc teraz wyśpiewasz mi wszystkie ciekawe rzeczy jakie mogły się dziać w szkolę. Znając życie nic ciekawego-weszła w głąb mieszkania.
-W mojej klasie jest ten chłopak z zdjęć, kiedy tu spędzaliśmy wakacje.
-Serio...? W końcu nalazłeś go, a już martwiłam się, że rozwaliłam tak piękną przyjaźń przez zniknięcie bez słowa... prawie się rozkleiłam-starła z policzka niewidzialną łzę.
-Tak szczerze to mu nie powiedziałem o tym...
-Więc on nie wie kim ty jesteś?
-Tak.
-A myślałam, że mój syn jest mądry, a okazuje się, że jest na odwrót... Ech... i tak wiem co się wydarzy.
-Co?-spytałem lekko zdziwiony.
-Wiem co się może dalej wydarzyć, też kiedyś robiłam takie głupoty, więc to nie jest trudno przewidzieć co będzie dalej.
-Nie rozumiem.
-Kiedyś zrozumiesz... A tera muszę lecieć, widzimy się wieczorem, albo dopiero jutro popołudniu.
-Pa.
Po chwili już jej nie było.
-Czemu los pokarał mnie tak dziwną mama?-spytałem sam siebie, wzruszyłem ramionami ignorując wymianę zdań z rodzicielką i zajmując się swoimi sprawami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz