piątek, 9 grudnia 2016

Epilog II (KaiSoo)

D.O
Patrzałem na książkę, z której jeszcze przed chwilą się uczyłem, a po chwili na zegarek, który wskazywał 11:55.
-Czas zdecydowanie zbyt wolno leci-mruknąłem, kładąc się na łóżku.
-Mam to definiować, jako zaproszenie?-powiedział JongIn.
-Zboczeniec-odparłem przewracając się na brzuch by widzieć chłopaka, do którego moje uczucia są skomplikowane.
-Aish... Wstawaj jeszcze nie skończyliśmy.
-Przecież to umiesz, nie wiem czemu zaliczasz sprawdziany na "1".
-No, weź wstawaj-powiedział stojąc nade mną.
Pochylił się nad moją osobą by wziąć poduszkę, która leżała za mną. Gdy stracił równowagę i podparł się ręką, od razu złapałem go za nią. Powodując, że znalazł się obok mnie. Niestety zaczął się wiercić i zamierzał wstać, więc przerzuciłem nogę przez jego biodro i się w niego wtuliłem.
-Nie ruszaj się-mruknąłem.
-Ech... Czemu wszystko utrudniasz?-spytał z wyrzutem.
-A ty, czemu mnie nie przytulisz?-mruknąłem niezadowolony.
Gdy jego ręka znalazła się na moich plecach, bez przeszkód się w niego wtuliłem. Niestety tą miłą chwilę przerwał nam dzwoniący telefon chłopaka.
-Ech... Dyo muszę odebrać-powiedział próbując wyswobodzić się z uścisku.
-Znając życie to Xiumin dzwoni z jakąś bzdetom.
-Nawet gdyby...
-Nie-przerwałem chłopakowi w momencie, kiedy telefon zamilkł by po chwili odezwał się drugi.
-Ech...-westchnąłem, wyciągając telefon spod poduszki i podając go chłopakowi.

Kai
Wziąłem urządzenie od razu odbierając.
-Halo?!
-Kai?! Czemu masz telefon Soo? Gdzie on jest?-usłyszałem głos Xiumin'a.
"No, to się wkopałem"-pomyślałem.
-D.O nie może teraz rozmawiać-powiedziałem szybko.-Czego chcesz?
-A tego to Ci nie powiem.
-To czemu dzwonisz?!
-Byś wziął KyungSoo i przylazł do parku niedaleko szkoły za jakieś 20 minut.
-Zastanowię się-mruknąłem, mocniej obejmując chłopaka.
-A tak w ogóle co robisz u D.O? Czyżbyś Cię byli ra...?
-Musze kończyć, pa.
-Ale...?
-Przyjedziemy-powiedziałem po czym rozłączyłem się.
-Kto?
-Xiumin.
-Co chciał?
-Stwierdził, że dowiemy się jak przyjdziemy do parku.
-Więc...?
-Idziemy.
-Ech... jak chcesz-mruknął niezadowolony, wstając z łóżka.
-Nie obrażaj się-powiedziałem idąc za chłopakiem.
-Przecież się nie obrażam.
-Przecież widzę.
-Ech... wiesz co? Chodźmy tam, a jak wrócimy to pomogę Ci jeszcze trochę z matmą-mówił dalej na mnie nie patrząc.
Złapałem go za rękę i odwróciłem w swoją stronę. Wzrokiem napotykając Jego zdziwione spojrzenie...




niedziela, 27 listopada 2016

Epilog I (HunHan)

SeHun
Patrzałem zły na chłopaka, który siedział przede mną.
-Wyjaśnisz mi po co to było?!
-No... bo...-zaczął dukać.-Nie chciałem by ChanYeol znowu cierpiał jak wtedy-wypowiadając ostatnie słowa opuścił głowę.
-Ech... Dobrze wiesz, że gdyby sobie przypomniał cierpiałby dwa razy bardziej-powiedziałem spokojniejszy.
Lu tylko kiwnął głową.
-No to teraz musisz przeprosić Baek'a-powiedziałem siadając obok niego.
-Co?-spojrzał na mnie zdziwiony.
-To co usłyszałeś.
-Pfff... Nie-powiedział zaplatając ramiona i odwracając głowę w drugą stronę.
-Ech... zrób to dla mnie.
Chłopak spojrzał zdziwiony na mnie. Co wykorzystałem i wpiłem się w jego usta.

LuHan
-Ech... zrób to dla mnie-powiedział zdeterminowany.
Spojrzałem na niego zdziwiony, a on to wykorzystał i mnie pocałował. Po chwili włożył ręce pod koszulkę. W tym momencie zadzwonił telefon.
-Nie odbieraj-powiedziałem, gdy chłopak zaczął się ode mnie odsuwać.
-Dokończymy, kiedy przeprosisz Byun'a-powiedział posyłając ten uśmiech, w którym się zakochałem.-Co chcesz?-powiedział już mniej entuzjastycznie.-Mhm... Mhmmm... Ta... zaraz będziemy-mruknął nie zadowolony odkładając telefon.
-Kto?
-Xiumin.
-Co on znowu chce?
-Nie wiem-mruknął.-Powiedział, że to coś poważnego, i że za 20 minut wszyscy zbierają się w parku obok szkoły.
-Ech... To chodźmy.
Ten uśmiechnął się w moją stronę, złożył na moich ustach motyli pocałunek. Po czym zniknął w przedpokoju z moją bluzą.
-Oż ty...-powiedziałem idąc szybkim krokiem w kierunku, w którym zniknął.
W tym samym momencie usłyszałem Jego uśmiech.
"Za co ja Go kocham?"-spytałem siebie w myślach jednocześnie przypominając sobie nasze wszystkie wspólne chwile, przez co uśmiechnąłem się delikatnie.
Oparłem się o framugę i przyglądałem chłopakowi, który gimnastykował się przy zakładaniu trampek.
-Kocham Cię.


Rozdział 15

Baek
Siedziałem w swoim pokoju i patrzyłem przez okno chcąc zapamiętać piękno seulskich ulic.
-Baek, taksówka już jest!-usłyszałem krzyk mamy z parteru.
-Już idę!-odkrzyknąłem rozglądając się po pokoju czy przypadkiem czegoś nie zostawiłem.
Gdy zatrzasnęły się za mną drzwi wiedziałem, że nie ma już od wrotu.

ChanYeol
"Dzisiaj poznałem nowego kolegę, nazywa się BaekHyun. Siedział pod drzewem, kiedy do niego podszedłem. Chyba był z tego niezadowolony, bo zatrzasnął książkę i rozglądał się, gdzie mógłby się przenieść, ale w końcu spojrzał na mnie, był zdziwiony kiedy mu się przedstawiłem, ale po chwili zrobił to samo. Niestety po chwili przyszedł Lu, a kiedy zapytałem się Baek'a czy chce do nas dołączyć był z tego niezadowolony".
                              1.06.
                                                          Twój Channie~

Baek
Ciągle patrzyłem się w okno, gdy mój telefon zaczął wibrować. Kiedy spojrzałem na urządzenie, zobaczyłem zdjęcie pewnego wielkoluda. Bez namysłu odrzuciłem połączenie.
-Czemu nie odbierzesz?-spytała zaciekawiona kobieta.
-To nikt ważny-powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.
-Rozumiem-powiedziała, z powrotem odwracając się w stronę taksówkarza i na nowo zaczęła zasypywać go nie istotnymi informacjami.
Nie chcąc ryzykować, że zauważy łzy zbierające się w moich oczach, z powrotem odwróciłem się w stronę okna.
"BaekHyun, spokojnie za niedługo wsiądziesz w samolot i zostawisz wszystko za sobą... Tak, będzie lepiej dla wszystkich"-pomyślałem, ścierając pierwszą łzę.

Channie
Przerzuciłem kilka kolejnych kartek pamiętnika i trafiłem na ostatnią datę jaka była to dwudziestego sierpnia, a treść brzmiała, tak:
"Dzisiaj ostatni raz widziałem BaekHyun'a. Lu próbuje nie pokazać, że odpowiada mu ta sytuacja, ale nie wie, że rani mnie jeszcze bardziej. Następny wpis będzie, gdy usłyszę znów z jego ust "Yeolli".
Wróciłem do kartkowania reszty kartek, które były czyste, w pewnym momencie zobaczyłem zdjęcie z tam tych wakacji, kiedy je odwróciłem zobaczyłem:

Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Beak... BaekHyun... Byun BaekHyun-przed moimi oczami zobaczyłem obraz uśmiechniętego szatyna.
Od razu wziąłem telefon wybierając Jego numer. Gdy po kilku sygnałach niestety połączenie zostało odrzucone. Po chwili wybrałem numer Tao, ponieważ niższy był z nim najbliżej.
-CO?-usłyszałem po drugiej stronie.
-Wiesz może co się dzieje z Byun'em?
-Czekaj, czekaj... Ty o niczym nie wiesz?-spytał zdziwiony.
-Gdybym wiedział to bym nie pytał.
-Hah... Leci na drugi koniec świata.
-CO?!

Beak
Przyglądałem się budynkowi lotniska, który był coraz większy. Wiedząc, że za niedługo zajmę jedno z miejsc w samolocie i zostawi osobę, która skradła mi serce 10 lat temu i do tej pory pielęgnowałem w sobie to uczucie by nagle o nim zapomnieć.
-Tak będzie lepiej-mruknąłem do siebie po raz enty.-Od teraz przestaje patrzeć w tył...

Channie
-CO?! Które lotnisko?-spytałem, gdy otrząsnąłem się z szoku.
-Chan ja...
-Proszę.
-Ech... Pojadę z tobą, będę za chwile-po tych słowach rozłączył się.
-Nie mogę pozwolić mu znowu odejść. Nie tym razem-powiedziałem schodząc po schodach.

Baek
Patrzałem przez olbrzymie okno na pas startowy, czekając na komunikat, że można udać się na odprawę. Gdy usłyszałem dźwięk przychodzącego sms-a.

Od:Huang
Jestem przed lotniskiem.
Gdzie cię znajdę?

Od razu odpisałem i zacząłem się rozglądać. Zdziwiłem się, kiedy zauważyłem, że chłopak nie jest sam. Gdy dotarło do mnie kim jest osoba idąca obok Tao, zapomniałem jak się oddycha, a moje serce zamarło.

piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 14

SeHun
-Nie wiedzieliście BaekHyun'a?-zapytałem grupki kolegów stojących na środku korytarza.
-Nie-mruknął Chen.
Spojrzałem po chłopakach, aż moją uwagę przykuł odwracający wzrok LuHan.
-Lu?
-Co?-odparł lekko zagubiony.
-Ty coś wiesz-powiedziałem oskarżycielsko wskazując na niego palcem.
-Ech... Pisał, że przenosi się do na drugi koniec świata-powiedział wzruszony ramionami.
-Świetnie mamy Chan'a z głową w chmurach jedyna osoba, która może go ściągnąć na ziemie, pakuje manatki i wyjeżdża.
-E tam... Za niedługo o nim zapomni i wróci do siebie-powiedział lekceważąco jelonek.
Otwierałem i zamykałem usta chcąc coś dodać, ale po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu, więc machnąłem na niego ręką odwracając się i ruszyłem w stronę sali od chemii. Przy okazji opracowałem plan zemsty na moim chłopaku. Kiedy wszedłem do klasy od razu wszystko rzuciłem wyciągnąłem telefon i napisałem:

Do: ChanYeol
Gdzie jesteś?

ChanYeol

Siedziałem na "strychu" i szukałem coś w stylu pamiętnika, kiedy po kilku godzinach poszukiwań miałem Go zignorować i znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.

Rozdział 13

Siedziałem w kuchni, grzebiąc w swoich płatkach i rozmyślając nad sytuacją, w której się znalazłem. Gdy do pomieszczenia weszła mama, spoglądając na mnie, już otwierała usta by coś powiedzieć, ale byłem szybszy:
-Jest ciągle możliwość, żeby przyjęła tą ofertę pracy w Londynie?
-Tak-odparła zdziwiona.-Stało się coś?
-Nie... Po prostu zmieniłem zdanie-uśmiechnąłem się blado do kobiety.
"Raczej ktoś pomógł mi ją zmienić"-pomyślałem.
Szatynka od razu pobiegła do salonu by wykonać telefon.
-Ech... może tam uda się zacząć wszystko od nowa-mruknąłem do siebie.
Po paru minutach kobieta stanęła tam, gdzie stał wcześniej.
-Za tydzień mam się pojawić u nich w biurze.
-Czyli rozumiem, że się pakujemy.
Skinęła potwierdzająco głową.
-Dziękuje-powiedziała po czym wyszła z pomieszczenia.
"Przynajmniej ty będziesz szczęśliwa"-pomyślałem odkładając miskę do zlewu i kierując się w stronę pokoju.



Rozdział 12

Chan
*Wspomnienia/Sen*

Rozglądałem się za piłką, gdy ją w końcu wypatrzyłem. Zobaczyłem, że wylądowała nieopodal chłopaka. Od razu pobiegłem w tamtą stronę. Gdy stanąłem obok niego i otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale on był szybszy:
-Zasłaniasz mi słońce.
Dopiero w tym momencie zauważyłem, że chłopak trzyma na kolanach książkę.
-Przepraszam-mruknąłem, siadając obok nieznajomego.
-Ech...-chłopak zatrzasnął z impetem książkę i utkwił swoje spojrzenie we mnie.
Po paru minutach ciszy odważyłem się wyciągnąć rękę i powiedzieć:
-Park ChanYeol.
-B____ B_____-odparłem lekko zdziwiony.

Razem z rodzicami spędzałem wakacje w Busan. Gdy pewnego dnia wpadłem na chłopaka.
-Patrz jak łazisz-warknął niższy.
-Przepraszam...-mruknąłem, spoglądając na chłopaka.
"Kogoś mi przypomina"-pomyślałem.
-Pfffff... i co niby mi po twoich przeprosinach-powiedział.
Złapałem chłopaka za rękę i postawiłem do pionu. Wtedy mogłem podziwiać całą jego twarz, ponieważ podniósł na mnie swoje zaciekawione tęczówki. Po kilku minutach bezczynnego stania i wgapiania się, powiedziałem:
-No, złośnica się uspokoiła.
-Osz ty...
Gdyby nie to, że ciągle trzymałem jego ręce, zapewne rzucił by się na mnie.
-Spokojnie, to miał być żart, a tak swoja drogą ChanYeol jestem.
-Pffff...-prychnął odwracając głowę.-B_____.

W biegłem zdyszany do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie-powiedziałem i nie słuchając uwag dyrektora ruszyłem w stronę ławki.
Jednak pewne słowa zwróciły moją uwagę:
-Usiądź w ostatniej ławce pod oknem.
"Zraz co?".
Nagle usłyszałem powstrzymywane chichoty chłopaków z ławki przede mną. Spoglądałem na chłopaka obok mnie, gdy przede mną pojawiła się zmiętolona kartka i w taki o to sposób zacząłem prowadzić dyskusję z LuHan'em. Nie zważając na to, że NOWY może to przeczytać.
Kiedy zadzwonił dzwonek pozostali uczniowie zerwali się ze swoich miejsc i pognali na korytarze. Tak, że w krótkim czasie zostały cztery osoby w pomieszczeniu.
-Hej, jestem LuHan, to SeHun, a ten obok ciebie to ChanYeol.
-H-Hej, jestem BaekHyun...

Zerwałem się z łóżka jak oparzony, po raz nie wiadomo który.
-Co to było?-spytałem łapiąc się za głowę i dopiero teraz zauważyłem, że mam mokre policzki od łez, które ciągle wypływały z moich oczu.


Rozdział 11

Kai
Gdy zobaczyłem, że D.O otwiera usta.
-Nie chcesz nie mów-nie chciałem by myślał, że tylko dlatego tu z nim siedzę.
Jak zobaczyłem jego kolejne łzy spanikowałem.
-Zrobiłem coś, nie tak?
Zamiast odpowiedzieć oparł głowę na moim ramieniu. Po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały i zacząłem wycierać mu policzki z łez.
-Zostańmy ta chwilę-powiedział cicho.

Luhan
-Dlaczego mi to robisz?
"Dlaczego?! Ponieważ nie chce by Chan pozostał kolejny raz zraniony..."-pomyślałem schodząc na dół po schodach.
Wiedziałem jeżeli Chan, D.O, Kai i reszta się o tym dowiedzą znienawidzą mnie, dlatego miałem na dzieje, że chłopak zniknie z sensownym powodem, ale miałem też nadzieje, że ONI to zrozumieją.

ChanYeol
Stałem i patrzyłem na parę przyjaciół tkwiącą w uścisku. Byłem na tyle oddalony od nich by mnie nie widzieli. Spojrzałem na wiadomość od Kai'a.

Jestem z D.O w parku.

Wziąłem głęboki oddech i zacząłem wstukiwać tekst, który po chwili wysłałem. Po czym odwróciłem się na pięcie i poszedłem w stronę wyjścia z parku.

Kai
Nagle mój telefon zaczął wibrować. Kiedy odblokowałem urządzenie i od razu zobaczyłem wiadomość.

Od: Channie
Dbaj o niego...
Niech będzie twoim szczęściem.
Ja muszę jeszcze swoje poszukać.

"Nie będziesz musiał daleko szukać, Channie"-pomyślałem spoglądając na chłopaka wtulony we mnie.

Chłopak jak na znak podniósł swoją głowę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który po chwili odwzajemniłem.

sobota, 22 października 2016

Historia nie spełnionej miłości

Słów: 463
Paringi: YoonKook/KookieMonster
Uwagi: Brak
~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~

Gdybym Cię wtedy nie odrzucił. Teraz to ja obejmowałbym Cię tak jak ON. Byłem wtedy głupi myśląc tylko o sobie i swojej przyszłej karierze. Gdy o tym myślę mam ochotę płakać, bo uświadamiam sobie wtedy, że tyle razy mogłem nie odrzucić twoich uczuć i dalej być dla Ciebie najważniejszym. Miałem tyle okazji teraz nie mogę się pogodzić z tym, że Cię straciłem.
Śpieszyłem się na próbę, gdy nagle znikąd stanąłeś mi na drodze.
-Hyung-powiedziałeś wtedy niepewnie, patrząc na swoje trampki.
-Nie mam teraz czasu-powiedziałem o mijając Ciebie i otwierając pierwsze drzwi po lewej. Kiedy się odwróciłem chcąc wiedzieć o co chodziło, ale kiedy zobaczyłem jak ON Cię przytula i coś szepcze. Po myślałem, że to nie było nic ważnego i przekroczyłem próg klasy. Witając się z w niej zebranymi ludźmi.
Albo tam tego dnia na boisku, gdy powtarzałem tekst, który już dawno powinienem umieć. Gdy nagle usłyszałem Twój niepewny głos:
-Hyung.
Rozdrażniony podniosłem głowę.
-Czego dusza pragnie?-spytałem nie siląc się na miły ton.
-Hyung...-powtórzyłem- bo ja chciałem...
W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. Szybko wstałem zbierając przy okazji rozrzucone moje rzeczy i przerwałem Ci mówiąc:
-Wybacz, ale się śpieszę-ruszyłem przed siebie.-ale jeżeli to coś ważnego to przyjdź na dach po lekcjach-powiedziałem odwracając się w Twoją stronę, a Ty posłałeś mi najpiękniejszy uśmiech jaki mogłeś.
Bądź wtedy na dachu, gdy przyszedłem powiedzieć Ci tylko, że jednak nie mam czasu. Stałeś wtedy przy barierkach i patrzałeś na dziedziniec. Gdy się odwróciłeś i zobaczyłeś, że to ja uśmiechnąłeś się w taki sam sposób jak na boisku, ale gdy zobaczyłeś moją niewyraźną minę Twój uśmiech zniknął ustępując miejsce przerażeniu.
-Hyung...
-Wybacz, ale...-w tym momencie przerwał mi dzwoniący telefon.-Zaraz będę-rzuciłem, krótko do słuchawki.
-Rozumiem-powiedziałeś spuszczając wzrok na buty.
-Dzięki-czym prędzej zszedłem po schodach.
Nie widziałem wtedy Twoich łez. Nie wiedziałem, że zraniłem Cię po raz kolejny.

Teraz wiem, że jakby ktoś zapytał się mnie o mój najgorszy moment w życiu. To bez wahania odparłbym, że ten moment, w którym dowiedziałem się o Twoim wypadku i niestabilnym stanie. W tam tej chwili nie liczyło się dla mnie nic tylko to, że chce być przy tobie. Wtedy nie rozumiałem jeszcze swoich uczuć, ale teraz z łatwością mógłbym odpowiedzieć, że Cię kocham. Wiem, że się spóźniłem, dlatego mam nadzieję, że nigdy nie dowiesz się co do Ciebie czuje, bo nie chce ranić Ciebie, ani Jego.
-Hyung, chodź do nas!-usłyszałem Twój głos, a gdy zorientowałem się, że chodzi o mnie zacząłem pokazywać na telefon.
Ty jedynie skinąłeś głową na znak, że rozumiesz i wróciłeś do dyskusji z Jimin'em jeszcze mocnej wtulając się w NamJoon'a.
"Żegnaj Jeon JeongGuk"-pomyślałem odwracając się w stronę wyjścia.

Nazywam się Min YoonGi, a to była historia mojej nie spełnionej miłości. Mam nadzieję, że ona uświadomiła Ci, że każda decyzja prowadzi w stronę innej przyszłości. Ja miałem szanse by zareagować, ale ją zmarnowałem. Pamiętaj by nie popełnić tych samych błędów... bo drugiej szansy nie będzie.






piątek, 14 października 2016

Hello!!!

Witajcie na moim blogu!
Będą pojawiać się tu opowiadania yaoi.
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

Zapraszam do czytania!

poniedziałek, 3 października 2016

Rozdział 10

Luhan
Gdy Chanyeol wyszedł z sali za Byun'em. Od razu wyszedłem z sali nie zważając na słowa SeHun'a. W progu wpadłem na D.O. Niewiele myśląc złapałem za rękę, ciągnąc w stronę majaczyła sylwetka wielkoluda. Nie patrząc na protesty Soo zaciągnąłem go, aż pod drzwi na dach, które były otwarte na oścież. Przy barierkach stał Chan przytulający do siebie GO. Gdy odwróciłem wzrok w stronę KyungSoo zobaczyłem łzy zbierające się w jego oczach.

Do
"Czemu on go przytula? Czemu mnie ranisz Channie?"-pomyślałem.
Nie wiedziałem co w tym momencie robię. Nie pamiętam momentu, gdy do nich podszedłem. Nie pamiętam wykrzyczenia słów w twarz Hyun'a. Nie pamiętam, gdy moja ręka wylądowała na Jego policzku. Nie pamiętam momentu, w którym przestałem powstrzymywać łzy. Nie pamiętam, gdy wybiegłem z tego miejsca. Dopiero pamiętam chwile, gdy ramiona Kai'a oplotły moją talię. Nie myślałem co wtedy robię. Po prostu nie chciałem przestać czuć jego uspakajającego ciepła, więc zaczepiłem kurczowo palce o jego koszule. Od kiedy pamiętam zawsze był przy mnie. Nigdy mnie nie zostawił mimo, że miał tyle okazji. Czasami myślę, że gdybym był z nim wszystko potoczyłoby się inaczej. Z rozmyślania wyrwał mnie głos JongIn'a.
-Chodźmy się przejść.
Skinąłem głową na znak, że się z nim zgadzam. Postanowiliśmy iść w stronę parku, który był niedaleko. Usiadłem na najbliższej ławce, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Nad nami zapadła głucha cisza. To właśnie w nim lubiłem najbardziej, nigdy nie pytał co się stało. Już otwierałem usta by wyjaśnić swoje dzisiejsze zachowanie, gdy usłyszałem:
-Nie chcesz, nie mów.
Znowu z moich oczu popłynęły łzy.
-Zrobiłem coś nie tak?-powiedział zdezorientowany.
Zamiast odpowiedzieć oparłem głowę na jego ramieniu. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zaczął mi ocierać policzki z łez.

Lulu
Nie spodziewałem się tak gwałtownej reakcji chłopaka. Zszokowany patrzałem na Do, który po chwili wybiegł. Po kilku minutach w jego ślady poszedł wielkolud.
-Widzisz co na robiłeś?-spytałem idąc w Jego stronę.-Nie było by tego gdyby Cię tu nie było.
Gdy zobaczyłem reakcje, którą oczekiwałem. Poszedłem w tylko sobie znanym kierunku. Zostawiając Baekka samego. Jeszcze co usłyszałem to było:

-Dlaczego mi to robisz?


(coś w tym stylu)

piątek, 23 września 2016

Rozdział 9

Luhan
Kiedy byłem niedaleko wyznaczonego miejsca spotkania. Widziałem GO już tam. Przez co przyśpieszyłem kroku.
-To ty, prawda?-spytałem od razu.
-O co chodzi?-spytał patrząc na mnie nie zrozumiale.
-O to-pokazałem mu zdjęcie.
Patrzał to na mnie to na zdjęcie.
-Skąd je masz?-spytał chcąc mi je zabrać.
-Nie twoja sprawa... Czyli to ty?
Chłopak spuścił głowę patrząc na swoje buty.
-BaekHyun...?
-Tak-szepnął.
-Bo... Bo nie...
Już otwierałem usta by coś dodać, ale chłopak odwrócił się i odszedł.
"Nie pozwolę Ci GO zranić drugi raz".

Baekki
~*~~Poniedziałek, szkoła~~*~

Ucieszyłem się, kiedy jedyną osobą, która zabijała mnie wzrokiem był Han. Za każdym razem przysłuchiwałem się rozmową Chanyeola z Luhan'em.

Od:Nieznany
Prędzej czy później się o tym dowie
Lu~
Odebrano 14:03

"Czemu mi to robisz? Co ci takiego zrobiłem?"-przemknęło mi przez głowę, automatycznie poczułem jak pod powiekami zbierają się łzy.
Nie chcąc okazać słabości gwałtownie wstałem i ruszyłem w stronę miejsca, w którym wiedziałem, że nikogo o tej porze tam nie będzie.

Chanyeol
Gdy Byun wyszedł z klasy, nie wiele myśląc poszedłem za nim. Widząc, że przekracza próg drzwi na dach. Przyśpieszyłem kroku, myśląc, że może zrobić coś głupiego. Zobaczyłem GO gdy stał przy barierkach.
-BaekHyun.
Chłopak od razu odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy malował się szok, a w jego oczach można było dostrzec łzy. Od razu podeszłem do niego i przytuliłem. Moje serce przyśpieszyło.

"Czemu czuje przy tobie coś czego nie powinienem".


sobota, 17 września 2016

Rozdział 8

Chanyeol
Siedziałem na trawie i czekałem na NIEGO. Gdy ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto?-usłyszałem.
-Nigdy ci się to nie znudzi prawda?
-Tak.
Po czym owinął mi ręce wokół mojej szyji jednocześnie opierając o nie głowę, w tej samej chwili po oczach błysnął mi flesh.
-Przeuroczo wyszliście-powiedziała mama patrząc na aparat.
W tej samej chwili ciężar na moich plecach zniknął. Chłopak od razu pojawił się koło mamy z zamiarem zobaczenia "zdjęcia".

~*~~*~~*~

Po otwarciu oczu zobaczyłem zielone ściany mojego pokoju.
-Więc to tylko był sen-mruknąłem.
Po chwili wyskoczyłem z łóżka, jak oparzony i biegiem udałem się na strych, przy okazji wyciągając klucz z szuflady i po piętnastu minutach szukałem kartonu z napisem "Pamiątki". Po jego znalezieniu zacząłem szukać zdjęcia.
Po kilku kolejnych minutach fotografia znajdowała się w moich rękach, szybko ją odwróciłem.

Napisane tym samym charakterem pisma, co te inicjały. Przez te dzisiejsze rewelacje postanowiłem odpuścić sobie szkołę.

Luhan
"Park Głupek Chanyeol. Obiecuje, że nie usiądziesz na tyłku przez miesiąc"-pomyślałem zły, bo zamiast spędzać piątek z Sehunem muszę mu lekcje przynieść.
Po żmudnym szukaniu zapasowych kluczy, wszedłem do mieszkania.
-Chan!-wydarłem się na cały budynek.
-Pali się czy co?-spytał stojąc w progu do salonu.
Kiedy zobaczyłem w jakim jest stanie zapytałem:
-Wszystko okey?
-Tak, po prostu ostatnio się nie wysypiam-powiedział od wracając ode mnie wzrok.
-Park Chanyeol mnie nie okłamiesz za dobrze cię znam.
-Ech...- w tej samej chwili pokazał mi jakieś zdjęcie.
"Nie wierze... To nie może być ON...".
-Wszystko okey?-spytał zdziwiony moją reakcją Chan.
-Co, a tak...
Szybko wyciągnąłem z plecaka notatki i mu je podałem, przy okazji zabierając nie postrzeżenie zdjęcie.
-Widzimy się w szkole-powiedziałem, po czym zamknąłem za sobą drzwi, zostawiając zdziwionego chłopaka moim zachowaniem.
Przed budynkiem wystukałem na klawiaturze wiadomość.

Za 20 minut w parku obok jeziorka
                                                Lu~
Wyślij/Usuń

Po czym ruszyłem w odpowiednim kierunku.


Rozdział 7

Chan
Stałem i patrzałem na miejsce, w którym zostało zrobione zdjęcie z NIM. Gdy nagle ktoś zaczął mnie szturchać. Odwróciłem się w stronę tej osoby i zobaczyłem Soo, a za nim stała reszta paczki. Moją uwagę przykuł Hyun patrzący się na mnie z zaciekawieniem.
-Wszystko w porządku?-spytał Do.
-Co?... A~ tak, wszystko okey-powiedziałem chowając zdjęcie do tylnej kieszeni spodni.
-Bakkie?-powiedział przesłodzonym tonem Kai.
-Co?-odparł chłopak nie siląc się na miły ton.
-Odprowadzisz go?-kiedy chłopak spojrzał na niego zdziwiony kontynuował.-I tak idziecie w tą samą stronę.
-Ech...-chłopak spojrzał na mnie i cicho odparł.-chodź-po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Baek
Po chwili wielkolud mnie dogonił, nawet na pięć minut spokoju nie mogę liczyć.
-Byun?
-Tak?
-Byłeś kiedyś wcześniej w Seulu?
Myślałem, że moje serce zaraz wyskoczy.
-Nie, nie byłem-odparłem szybko.
-Oh... okey.
Resztę drogi przeszliśmy rozmawiając o jakichś nieistotnych sprawach.
-Do jutra-powiedział kiedy byliśmy nie daleko budynku, w którym mieszkał.
-Do jutra, Park-po czym skierowałem swoje kroki w stronę parku.

Chanyeol
Po zamknięciu drzwi za sobą, ruszyłem stronę kuchni. Gdzie na blacie znalazłem kartkę zapisaną zgrabnym pismem Eomma, a jej treść brzmiała tak:

"Musiałam pojechać do ciotki do Busan.
Powinnam wróć za 3 tygodnie.
Mama~."

-Znowu jestem sam-mruknąłem po czym ruszyłem w stronę swojego pokoju. Po zapaleniu światła, położyłem się na łóżku, a zdjęcie, które wcześniej wyjąłem z kieszeni dałem pod światło. Nagle zauważyłem, że coś prześwituje. Gdy odwróciłem kartkę zobaczyłem:
Napisane dziecięcym charakterem pisma.

-B.B...-przeczytałem na głos.



niedziela, 11 września 2016

Rozdział 6



Channie
Po przekroczeniu progu domu zobaczyłem mamę przekładającą rupiecie z strychu.
-Nie wiem po co to robisz?-mruknąłem przechodzącą obok pomieszczenia.
-By pozbyć się śmieci ze strychu...
-...i zrobić miejsce na kolejne śmieci!-dokończyłem za kobietę.
-Bardzo śmieszne.
-Znalazłaś coś ciekawego?-spytałem stojąc w progu.
Przesunęła jedno ze zdjęć na skraj stołu. Kiedy na nie spojrzałem zobaczyłem siebie w wieku około 7 lat, a obok mnie stał uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak na oko o rok młodszy.
-Kto to?-wskazałem na chłopaka.
-To ten twój przyjaciel-powiedziała trochę zdezorientowana.-Miałam ci to zdjęcie pokazać.-wskazała na fotografię, na której razem z Luhanem staliśmy na molo i czekaliśmy, aż te głupie słońce w końcu zajdzie.
-Strasznie nie chcieliście stać na tym molo i patrzeć, jak wy to ujęliście... "na te głupie słońce"...
Lekko się uśmiechnąłem, wziąłem obie fotografie i poszedłem do pokoju. Kiedy zamknęły się za mną drzwi zacząłem rozmyślać nad chłopakiem ze zdjęcia.
-Kim jesteś?-spytałem patrząc na zdjęcie.-Czemu nie pozwalasz mi zapomnieć?

Bakkie
Ściągałem pudełko z szafy myśląc, że może tam znajdę książkę, której szukałem już od dobrej godziny. Niestety pech chciał, że zrzuciłem pudło stojące obok tego po, które sięgałem. Cała zawartość rozsypała się po podłodze. Z ociąganiem zszedłem z drabiny. Od razu wziąłem się za zbieranie rzeczy w pewnym momencie znalazłem zdjęcie swoje i Chanyeol'a w wieku 7 lat, zdjęcie zostało zrobione na tle piaskownicy, a w tle widać moją mamę.
-Więc tu się schowałaś-mruknąłem do fotografii.
Wyciągnąłem z półki pustą ramkę, żeby je oprawić. Później olewając bałagan, który narobiłem zaniosłem ramkę do pokoju, żeby ją postawić na półce nad biurkiem.

-Chciałbym się wrócić do tam tych czasów-mruknąłem ostatni raz patrząc na zdjęcie, później wróciłem do sprzątania rozsypanych rzeczy.

Rozdział 5

Za piętnaście ósma zobaczyłem Baek'a, idącego w moją stronę.
"Już jestem martwy"-przeleciało mi przez głowę.
Zdziwiłem się gdy przeszedł obok mnie obojętnie. Spojrzałem za nim zdziwiony, ten odwrócił się do mnie i powiedział:
-Idziesz na lekcje czy nie?
Spojrzałem na niego nie pewnie.

Uśmiechnął się lekko i pogonił mnie ruchem ręki. Od razu do niego podeszłem i razem weszliśmy do budynku.
-Przeszła ci złość?-spytałem nie pewnie.
-Nie, ale przez całą drogę stwierdziłem, że nie opłaca się zabijać człowieka z niskim ilorazem inteligencji.
-Aham... Ej...-dopiero teraz dotarło cały sens zdania.
-Hahahaha... -wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Z czego się śmiejemy-jak z pod ziemi wyrósł Lay.
-Z głupoty Chan'a.
-Dobra... a z czego konkretniej?
-Lay weź im nie przeszkadzaj... sorry...-obok chłopaka pojawił się Suho.
-Nic się nie stało...-powiedziałem.-i tak zaczynało mi go brakować.
-Czyżby moje dziecko zaczęło się dogadywać z wielkoludem-obok nas pojawił się Kyung.
-Ile ty masz jeszcze tych dzieci?-spytał Luhan.
-Nawet za miesiąc się nie do liczy-mruknąłem.
-Kto czego się nie doliczy?-spytał zainteresowany Kai, który stanął obok Byun'a, a on od razu schował się za Do, który zmierzył lodowatym spojrzeniem Jongin'a.
-Co się dzieje?-spytał Sehun, który dopiero co przyszedł.
-Zebranie jakieś czy co u licha?-zaczęła się wydzierać pandzia.
-Ale żeby na środku korytarza, wstydzie się-dodał Kris.
-A gdzie Chen i Xiumin?-spytał najstarszy.
-Podążają właśnie w tą stronę-stwierdził jelonek.
-Czo się tu dzieje?-spytał ten pierwszy.
-Jakoś się tak złożyło, że stoimy całą dwunastką na środku korytarza.
-Dwunastką?-spytał zdziwiony Xiu.-Hej, Baek.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje i wszyscy rozeszliśmy się po klasach bez żadnego słowa.

Baekhyun

~*~~Popołudniu~~*~

Gdy przekroczyłem próg domu zostałem zaatakowany przez mamę.
-No~ a teraz jak na spowiedzi, bo przez ostatnie dni nie miałam czasu, więc teraz wyśpiewasz mi wszystkie ciekawe rzeczy jakie mogły się dziać w szkolę. Znając życie nic ciekawego-weszła w głąb mieszkania.
-W mojej klasie jest ten chłopak z zdjęć, kiedy tu spędzaliśmy wakacje.
-Serio...? W końcu nalazłeś go, a już martwiłam się, że rozwaliłam tak piękną przyjaźń przez zniknięcie bez słowa... prawie się rozkleiłam-starła z policzka niewidzialną łzę.
-Tak szczerze to mu nie powiedziałem o tym...
-Więc on nie wie kim ty jesteś?
-Tak.
-A myślałam, że mój syn jest mądry, a okazuje się, że jest na odwrót... Ech... i tak wiem co się wydarzy.
-Co?-spytałem lekko zdziwiony.
-Wiem co się może dalej wydarzyć, też kiedyś robiłam takie głupoty, więc to nie jest trudno przewidzieć co będzie dalej.
-Nie rozumiem.
-Kiedyś zrozumiesz... A tera muszę lecieć, widzimy się wieczorem, albo dopiero jutro popołudniu.
-Pa.
Po chwili już jej nie było.
-Czemu los pokarał mnie tak dziwną mama?-spytałem sam siebie, wzruszyłem ramionami ignorując wymianę zdań z rodzicielką i zajmując się swoimi sprawami.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Epilog


Lei

Minki odszedł 26.01.2011r., o godzinie 2:30. Dziś jest I rocznica jego śmierci. Dalej uczę się na uczelni w stolicy, dalej na kierunku medycznym. Dalej mieszkam w mieszkaniu, w którym mieszkałem z Minkim przez jakiś czas. Staram się o praktyki w szpitalu, w którym odszedł. Chociaż wielu mi mówi bym wyjechał w rodzinne strony, bo po co mam się męczyć, ale prawda jest taka, że chce być blisko niego, tego co kochał i lubił. I może zadręczam się, że mogłem szybciej się do niego zbliżyć, albo zostawić to tak jak było. Prawda jest taka, że nie żałuje żadnej chwili spędzonej z nim, ale zanim się do kogoś zbliżę tak jak do niego minie trochę czasu i na pewno nie będzie to osoba umierająca, bo drugiej takiej straty bym nie zniósł. 

25.01.2011r.

Siedzę na łóżku i przeglądam zeszyt, czy nie zapomniałem o czymś ważnym. Nagle w moje oczy rzuciło się pismo Lei'a.

"Ale jak...?".

Nagle przypomniałem sobie sytuacje gdy przyłapałem go na szperaniu w moich rzeczach oraz raz zapomniałem schować zeszyt i wleciał w ręce Agnes. Uśmiechnąłem się samowolnie na wspomnienie siostry, która nigdy nie potrafiła trzymać języka za zębami i pewnie wygadała wszystko chłopakowi.

Nagle zauważyłem, że pierwsza strona jest pusta. Gdybym ją wyrwał ostatnia strona by wyleciała, więc postanowiłem coś na niej napisać.

                                                                                      ***

Mógłbym napisać tak:
"Życie to najcenniejszy skarb
Lecz jak, każdy skarb 
Skończyć się musi".
Jednak tego nie zrobię, bo jestem gotowy na to co ma się wydarzyć. Powinienem napisać byłem na to gotowy. Teraz pojawiła się osoba, na której mi zależy. Nie chciałem tego, bo wiem jak to boli, gdy dowiadujesz się, że osoba, którą kochasz już nie zobaczysz. Dlatego nie chciałem się zakochać, ani żeby ktoś mnie pokochał. Teraz gdy ta osoba się pojawiła proszę o więcej czasu. Jednak teraz wiem, że choroba rozwija się zbyt szybko. Zostało mi tylko pisanie mej historii i ćwiczenie pożegnania. Boje się jednak, że ta osoba rozsypie się, kiedy mnie zabraknie. Lecz też pisze to z nadzieją, że to przeczyta i dowie się, że chwile z nim spędzone były najlepsze, i że był moją jedyną prawdziwą miłością.

                                                                                   ***

Teraz może się dziać co chce.

22.01.2011r.

Lei
Od trzech dni Minki zachowywał się dziwnie. A jak pytałem się o co chodzi, zbywał mnie. Tak samo było dzisiaj. Jak weszłem do sali to patrzał się w okno z nijakim wyrazem twarzy.
-Wszystko w porządku?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie słyszałem jak wchodziłeś.
-Wszystko w porządku?-powtórzyłem pytanie.
-Tak-powiedział znowu patrząc przez okno.
Zrezygnowany podeszłem do niego, przez co zwróciłem jego uwagę.
-Mogę mieć prośbę?
Przez chwilę się zastanawiał, by niepewnie skinąć twierdząco głową.
-Uśmiechnij się.
Po chwili chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-Szerzej.
Po chwili chłopak znowu spojrzał się na okno. 
"O nie... Mnie się nie ignoruje...".
Zacząłem go łaskotać, co za skutkowało rozniesieniem się śmiechu Minki'ego po całym oddziale. Przez co oberwało mi się od pielęgniarki.

19.01.2011r.

Niestety nie mogłem wrócić na studia przez co miałem sto sms-ów na dzień od Yuri. Akurat czekałem w szpitalu na wynik badań. Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a dźwięk dochodził gdzieś z daleka. Podeszła do mnie pielęgniarka.
-Wszystko w porządku?
~*~~*~~*~
Pierwsze co zobaczyłem po przebudzeniu to zmartwiony Lei.
-Uffff... Nie można ciebie zostawić na pięć minut-powiedział.
-Nie jest tak źle jeszcze ze mną-powiedziałem słabo, czym się zdziwiłem.
-Ech... Pójdę kogoś powiadomić.
Kiedy się odwracał złapałem go za nadgarstek.
-Zostań ze mną.
-Jak z dzieckiem-mruknął siadając na krześle.
-Słyszałem.
*** 2 godziny później***
-Dzień dobry-powiedział lekarz wchodząc do pokoju.
-Dzień dobry-odpowiedziałem siadając na łóżku.
-Czy możemy porozmawiać-spojrzał na Lei'a wymownie.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Wyjdź, proszę.
-Ale...
-Proszę.
Lei
"Tak po prostu wywalił mnie z sali... a może on... Nie, to jest niedorzeczne..."-walczyłem z swoimi myślami.
Stoję tu już od jakichś 5 minut jak długo karzą mi tu jeszcze czekać.
-Eeeee... pseplasam-ciągnęła mnie za nogawkę na oko 4-letnia dziewczynka.
-Tak?-schyliłem się lekko.
-Mama powiedziala, ze czeks tu minute, a nie piedz.
"Czyli jednak mówiłem na głos".
-Dziękuje-powiedziałem z wymuszonym uśmiechem na ustach.
-Plose-odwróciła się i w podskokach poszła w stronę jakieś kobiety.
Po kolejnych 10 minutach. Postanowiłem podsłuchać chodź fragment rozmowy, ale kiedy podeszłem do drzwi, one się z impetem otwarły, a ja nie zdążyłem się odsunąć. A ten lekarz nawet na to nie zareagował tylko przeszedł obok mnie obojętnie. Kiedy weszłem do pokoju zobaczyłem zmartwionego Minki'ego.
-Wszystko w porządku?-spytałem.
-Co?-spojrzał na mnie.-To ja się powinienem zapytać czy wszystko w porządku, wyglądasz jakbyś miał bliskie spotkanie z drzwiami...-wyrzucał z siebie słowa jak torpeda.
Zasłoniłem mu usta ręką, no inaczej uciszać nie wypada w szpitalu.
-Spokojnie, nigdzie się nie pali... I tak, miałem bliskie spotkanie z drzwiami, i tak wszystko w porządku. Co powiedział Ci lekarz.
Jego uśmiech lekko zbladł, ale po chwili się zreflektował.
-Tak, wszystko jest okey. Przyszedł powiedzieć o wynikach badań, które zdążyli mi zrobić.
-Aham... Czemu Ci nie wierze do końca?-spytałem podejrzliwie.
-Nie wiem-wzruszył ramionami obojętnie.
Minki
"Tylko nic nie podejrzewaj, proszę... Niech Ci to wystarczy... Boże proszę..."-myślałem.
-No nic...-spojrzał na zegarek.-Musze lecieć, mam sprawy do załatwienia.
-O.K, przyjdziesz jutro?
-Jasne, zadzwonię potem.
"Uffffffff... czyli mam jakiś czas by się ogarnąć...".

10.01.2011r.

Siedziałem na łóżku i czytałem jakąś książkę. Lei załatwiał sprawy z studiami. Nagle do pokoju wszedł lekarz z plikiem kartek.

-Dzień dobry-powiedziałem lekko zdziwiony.

-Dobry, dobry-powiedział entuzjastycznie.

-Coś się stało?

-Przyniosłem wypis. Zadzwoń po kogoś, żeby Cię odebrał.

Po 45 minutach siedziałem w aucie Lei'a.

-Następnym razem nic Ci nie powiem.

-Oby następnego razu nie było-powiedział.

-Nie musiałeś przyjeżdżać.

-Powiedz to Tae i twojej siostrze.

-Uparły się.

-Tak.

-Gdzie jedziemy?-spytałem po raz kolejny.

-Niespodzianka-odparł to samo po raz enty.

Po chwili zatrzymał się pod jednym z wielu bloków. Po 10 minutach stałem przed drzwiami, a Lei otwierał drzwi. Po chwili stałem w korytarzu.

-A myślałem, że tuż już nie wrócę-mruknął.

-Myślałem, że mieszkasz u ciotki.

-Taaa... stamtąd było bliżej do szpitala.

-Dobrze się czujesz?

-Co? A... tak. Po prostu siostra Tae nie dawała spać. Akurat tylko mi.

-Połóż się ja tu ogarnę.

-Mam lepszy pomysł-uśmiechnął się tajemniczo.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb mieszkania otworzył ostatnie drzwi na prawo i popchnął mnie na łóżko. Po chwili wtulił się we mnie.

-Cieplusio-mruknął przed zaśnięciem.

                                                                                             ***

-Tu się podziewa moja zguba.

Spojrzałem na chłopaka, który stał za mną.

-Jesteś uparty.

-Myślałem, że lubisz to we mnie.

-Ta... ale zamiast obudzić się i mieć kogoś przy sobie, jestem sam.

-Ja się już wyleżałem.

-Co ci zostało, pomogę ci.

-Właściwie to już skończyłem-powiedziałem łapiąc wiadro w jedną rękę, a w drugiej trzymając mopa.

-Ile ja spałem?-spytał zdziwiony.

-Dosyć długo by w nocy myszy łapać.

-Ja Ci za raz dam myszy-powiedział idąc w stronę sypialni.

"A ten dalej zmęczony"-pomyślałem patrząc za nim.

1.01.2011r.

Nowy rok! Co z tego, że spędzone w szpitalu, ale z osobą, dla której jestem ważny, tak samo jak on dla mnie. Akurat siedzimy na dachu. Jest już godzinę po fajerwerkach, ale miasto dalej jest żywe.
-Powinniśmy już wracać-powiedział niezadowolony z tej opcji Lei.
-Jeszcze chwilka.
Co z tego, że jest mi strasznie zimno i nic ciekawego się nie dzieje. Po prostu nie chce jeszcze wracać do mojej szarej rzeczywistości.
-Ech... trzeba wracać, bo jak skapnął się, że Ciebie nie ma, będę miał problemy-wstał z swojego miejsca i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jeszcze trochę.
-Przecież nie zniknę. 
-Ech...-wstałem bez pomocy i ruszyłem w stronę schodów.
Po chwili siedziałem na łóżku i patrzałem na scenę za oknem. Nie zauważyłem kiedy Lei podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu.
-Obraziłeś się na mnie?-spytał.
-Nie, po prostu mam dość tych 4-ech sterylnie białych ścian.
-Rozumiem... Jeszcze trochę musisz wytrzymać.
-Nie byłbym tego taki pewien-szepnąłem.
-Co tam mówisz pod nosem?
-Że jestem śpiący.
-Dobranoc-powiedział cofając ręce.-Będę jutro za nim się obudzisz.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia.
"Zawsze to mówisz"-pomyślałem za nim zasnąłem.