wtorek, 23 sierpnia 2016

Epilog


Lei

Minki odszedł 26.01.2011r., o godzinie 2:30. Dziś jest I rocznica jego śmierci. Dalej uczę się na uczelni w stolicy, dalej na kierunku medycznym. Dalej mieszkam w mieszkaniu, w którym mieszkałem z Minkim przez jakiś czas. Staram się o praktyki w szpitalu, w którym odszedł. Chociaż wielu mi mówi bym wyjechał w rodzinne strony, bo po co mam się męczyć, ale prawda jest taka, że chce być blisko niego, tego co kochał i lubił. I może zadręczam się, że mogłem szybciej się do niego zbliżyć, albo zostawić to tak jak było. Prawda jest taka, że nie żałuje żadnej chwili spędzonej z nim, ale zanim się do kogoś zbliżę tak jak do niego minie trochę czasu i na pewno nie będzie to osoba umierająca, bo drugiej takiej straty bym nie zniósł. 

25.01.2011r.

Siedzę na łóżku i przeglądam zeszyt, czy nie zapomniałem o czymś ważnym. Nagle w moje oczy rzuciło się pismo Lei'a.

"Ale jak...?".

Nagle przypomniałem sobie sytuacje gdy przyłapałem go na szperaniu w moich rzeczach oraz raz zapomniałem schować zeszyt i wleciał w ręce Agnes. Uśmiechnąłem się samowolnie na wspomnienie siostry, która nigdy nie potrafiła trzymać języka za zębami i pewnie wygadała wszystko chłopakowi.

Nagle zauważyłem, że pierwsza strona jest pusta. Gdybym ją wyrwał ostatnia strona by wyleciała, więc postanowiłem coś na niej napisać.

                                                                                      ***

Mógłbym napisać tak:
"Życie to najcenniejszy skarb
Lecz jak, każdy skarb 
Skończyć się musi".
Jednak tego nie zrobię, bo jestem gotowy na to co ma się wydarzyć. Powinienem napisać byłem na to gotowy. Teraz pojawiła się osoba, na której mi zależy. Nie chciałem tego, bo wiem jak to boli, gdy dowiadujesz się, że osoba, którą kochasz już nie zobaczysz. Dlatego nie chciałem się zakochać, ani żeby ktoś mnie pokochał. Teraz gdy ta osoba się pojawiła proszę o więcej czasu. Jednak teraz wiem, że choroba rozwija się zbyt szybko. Zostało mi tylko pisanie mej historii i ćwiczenie pożegnania. Boje się jednak, że ta osoba rozsypie się, kiedy mnie zabraknie. Lecz też pisze to z nadzieją, że to przeczyta i dowie się, że chwile z nim spędzone były najlepsze, i że był moją jedyną prawdziwą miłością.

                                                                                   ***

Teraz może się dziać co chce.

22.01.2011r.

Lei
Od trzech dni Minki zachowywał się dziwnie. A jak pytałem się o co chodzi, zbywał mnie. Tak samo było dzisiaj. Jak weszłem do sali to patrzał się w okno z nijakim wyrazem twarzy.
-Wszystko w porządku?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie słyszałem jak wchodziłeś.
-Wszystko w porządku?-powtórzyłem pytanie.
-Tak-powiedział znowu patrząc przez okno.
Zrezygnowany podeszłem do niego, przez co zwróciłem jego uwagę.
-Mogę mieć prośbę?
Przez chwilę się zastanawiał, by niepewnie skinąć twierdząco głową.
-Uśmiechnij się.
Po chwili chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-Szerzej.
Po chwili chłopak znowu spojrzał się na okno. 
"O nie... Mnie się nie ignoruje...".
Zacząłem go łaskotać, co za skutkowało rozniesieniem się śmiechu Minki'ego po całym oddziale. Przez co oberwało mi się od pielęgniarki.

19.01.2011r.

Niestety nie mogłem wrócić na studia przez co miałem sto sms-ów na dzień od Yuri. Akurat czekałem w szpitalu na wynik badań. Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a dźwięk dochodził gdzieś z daleka. Podeszła do mnie pielęgniarka.
-Wszystko w porządku?
~*~~*~~*~
Pierwsze co zobaczyłem po przebudzeniu to zmartwiony Lei.
-Uffff... Nie można ciebie zostawić na pięć minut-powiedział.
-Nie jest tak źle jeszcze ze mną-powiedziałem słabo, czym się zdziwiłem.
-Ech... Pójdę kogoś powiadomić.
Kiedy się odwracał złapałem go za nadgarstek.
-Zostań ze mną.
-Jak z dzieckiem-mruknął siadając na krześle.
-Słyszałem.
*** 2 godziny później***
-Dzień dobry-powiedział lekarz wchodząc do pokoju.
-Dzień dobry-odpowiedziałem siadając na łóżku.
-Czy możemy porozmawiać-spojrzał na Lei'a wymownie.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Wyjdź, proszę.
-Ale...
-Proszę.
Lei
"Tak po prostu wywalił mnie z sali... a może on... Nie, to jest niedorzeczne..."-walczyłem z swoimi myślami.
Stoję tu już od jakichś 5 minut jak długo karzą mi tu jeszcze czekać.
-Eeeee... pseplasam-ciągnęła mnie za nogawkę na oko 4-letnia dziewczynka.
-Tak?-schyliłem się lekko.
-Mama powiedziala, ze czeks tu minute, a nie piedz.
"Czyli jednak mówiłem na głos".
-Dziękuje-powiedziałem z wymuszonym uśmiechem na ustach.
-Plose-odwróciła się i w podskokach poszła w stronę jakieś kobiety.
Po kolejnych 10 minutach. Postanowiłem podsłuchać chodź fragment rozmowy, ale kiedy podeszłem do drzwi, one się z impetem otwarły, a ja nie zdążyłem się odsunąć. A ten lekarz nawet na to nie zareagował tylko przeszedł obok mnie obojętnie. Kiedy weszłem do pokoju zobaczyłem zmartwionego Minki'ego.
-Wszystko w porządku?-spytałem.
-Co?-spojrzał na mnie.-To ja się powinienem zapytać czy wszystko w porządku, wyglądasz jakbyś miał bliskie spotkanie z drzwiami...-wyrzucał z siebie słowa jak torpeda.
Zasłoniłem mu usta ręką, no inaczej uciszać nie wypada w szpitalu.
-Spokojnie, nigdzie się nie pali... I tak, miałem bliskie spotkanie z drzwiami, i tak wszystko w porządku. Co powiedział Ci lekarz.
Jego uśmiech lekko zbladł, ale po chwili się zreflektował.
-Tak, wszystko jest okey. Przyszedł powiedzieć o wynikach badań, które zdążyli mi zrobić.
-Aham... Czemu Ci nie wierze do końca?-spytałem podejrzliwie.
-Nie wiem-wzruszył ramionami obojętnie.
Minki
"Tylko nic nie podejrzewaj, proszę... Niech Ci to wystarczy... Boże proszę..."-myślałem.
-No nic...-spojrzał na zegarek.-Musze lecieć, mam sprawy do załatwienia.
-O.K, przyjdziesz jutro?
-Jasne, zadzwonię potem.
"Uffffffff... czyli mam jakiś czas by się ogarnąć...".

10.01.2011r.

Siedziałem na łóżku i czytałem jakąś książkę. Lei załatwiał sprawy z studiami. Nagle do pokoju wszedł lekarz z plikiem kartek.

-Dzień dobry-powiedziałem lekko zdziwiony.

-Dobry, dobry-powiedział entuzjastycznie.

-Coś się stało?

-Przyniosłem wypis. Zadzwoń po kogoś, żeby Cię odebrał.

Po 45 minutach siedziałem w aucie Lei'a.

-Następnym razem nic Ci nie powiem.

-Oby następnego razu nie było-powiedział.

-Nie musiałeś przyjeżdżać.

-Powiedz to Tae i twojej siostrze.

-Uparły się.

-Tak.

-Gdzie jedziemy?-spytałem po raz kolejny.

-Niespodzianka-odparł to samo po raz enty.

Po chwili zatrzymał się pod jednym z wielu bloków. Po 10 minutach stałem przed drzwiami, a Lei otwierał drzwi. Po chwili stałem w korytarzu.

-A myślałem, że tuż już nie wrócę-mruknął.

-Myślałem, że mieszkasz u ciotki.

-Taaa... stamtąd było bliżej do szpitala.

-Dobrze się czujesz?

-Co? A... tak. Po prostu siostra Tae nie dawała spać. Akurat tylko mi.

-Połóż się ja tu ogarnę.

-Mam lepszy pomysł-uśmiechnął się tajemniczo.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb mieszkania otworzył ostatnie drzwi na prawo i popchnął mnie na łóżko. Po chwili wtulił się we mnie.

-Cieplusio-mruknął przed zaśnięciem.

                                                                                             ***

-Tu się podziewa moja zguba.

Spojrzałem na chłopaka, który stał za mną.

-Jesteś uparty.

-Myślałem, że lubisz to we mnie.

-Ta... ale zamiast obudzić się i mieć kogoś przy sobie, jestem sam.

-Ja się już wyleżałem.

-Co ci zostało, pomogę ci.

-Właściwie to już skończyłem-powiedziałem łapiąc wiadro w jedną rękę, a w drugiej trzymając mopa.

-Ile ja spałem?-spytał zdziwiony.

-Dosyć długo by w nocy myszy łapać.

-Ja Ci za raz dam myszy-powiedział idąc w stronę sypialni.

"A ten dalej zmęczony"-pomyślałem patrząc za nim.

1.01.2011r.

Nowy rok! Co z tego, że spędzone w szpitalu, ale z osobą, dla której jestem ważny, tak samo jak on dla mnie. Akurat siedzimy na dachu. Jest już godzinę po fajerwerkach, ale miasto dalej jest żywe.
-Powinniśmy już wracać-powiedział niezadowolony z tej opcji Lei.
-Jeszcze chwilka.
Co z tego, że jest mi strasznie zimno i nic ciekawego się nie dzieje. Po prostu nie chce jeszcze wracać do mojej szarej rzeczywistości.
-Ech... trzeba wracać, bo jak skapnął się, że Ciebie nie ma, będę miał problemy-wstał z swojego miejsca i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jeszcze trochę.
-Przecież nie zniknę. 
-Ech...-wstałem bez pomocy i ruszyłem w stronę schodów.
Po chwili siedziałem na łóżku i patrzałem na scenę za oknem. Nie zauważyłem kiedy Lei podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu.
-Obraziłeś się na mnie?-spytał.
-Nie, po prostu mam dość tych 4-ech sterylnie białych ścian.
-Rozumiem... Jeszcze trochę musisz wytrzymać.
-Nie byłbym tego taki pewien-szepnąłem.
-Co tam mówisz pod nosem?
-Że jestem śpiący.
-Dobranoc-powiedział cofając ręce.-Będę jutro za nim się obudzisz.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia.
"Zawsze to mówisz"-pomyślałem za nim zasnąłem.

25.12.2010r.

Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem sufit.
"Ale jak ja...? Lei!"-pomyślałem.
Od razu rozejrzałem się po sali, a mój wzrok zatrzymał się na śpiącym chłopaku. Wziąłem do ręki telefon. Gdy włączyłem wyświetlacz zobaczyłem moje zdjęcie zrobione z ukrycia, ale w oczy rzuciła mi się data i godzina. 25.12. godzina 3:35. 
"Ile byłem nieprzytomny?"-pomyślałem.
Wtedy usłyszałem:
-Raczej nad tapetą wyświetlacza nie trzeba rozmyślać.
-Przepraszam, że...
-Jest okey.
-Dlaczego zostałeś?
-Nie udzieliłem Ci odpowiedzi na pytanie.
-Przecież Ci nie ucieknę.
-Tak, ale chciałem wyprostować parę rzeczy.
-Jeżeli chcesz powiedzieć, że Taeyeon to twoja kuzynka i wyjechałeś na studia medyczne, to to już wiem.
-Ale jak? Skąd?
-Pewna 9-latka się wygadała.
-Zabić to mało powiedziane-mruknął.-To nie tak, że...
-Wiem, wiem... Powiedzenie pół prawdy jest łatwiejsze. Szczerze sam o minąłem ważną kwestie.
-Czyli nie jesteś zły?-spytał zdziwiony.
-Kto powiedział, że nie jestem. Siedzisz jak kołek, zamiast mnie przytulić-powiedziałem udając obrażonego.
Chłopak zaśmiał się, ale po chwili leżeliśmy przytuleni do siebie. 
-Odpowiadając na twoje pytanie...
-Weź nie psuj chwili...
-Co? Czemu? Przecież... Twoje pytanie...
-Musze się mentalnie przygotować, a pro po chce jako pierwszy powiedzieć te słowa.
-Skąd ty...
-Ktoś inny nie leżałby ze mną teraz. A teraz daj spać-mruknąłem będąc jedną nogą w objęciach Morfeusza.
-Dobranoc-powiedział kładąc brodę na mojej głowię.

24.12.2010r.

-Wstawaj, wstawaj.
-Taeyeon...!-krzyknąłem.
-Dziewczyna po chwili wleciała do pokoju jak by się paliło.
-Co się dzieje?!
-Weź swoją siostrę.
-Tylko po to leciałam przez cały korytarz.
-Tak.
-Mama powiedziała, że mam was obudzić-mówiła 9-letnia kopia Tae.-Za chwilę zegar wybije 10.
Minki
Czekałem, aż Lei zaszczyci mnie swoją obecnością, ale chyba nie mam na co liczyć. Chcąc rozruszać kości udałem się na dach. Gdy oparłem się o barierki i spojrzałem na Seul. Usłyszałem za sobą, że ktoś wbiega.
"Nigdzie człowiek nie może być sam"-pomyślałem.
Lei
Gdy wbiegłem na dach zobaczyłem Minki'ego patrzącego na krajobraz.
-Minki-powiedziałem.
Chłopak od wrócił się zdziwiony do mnie. Od razu do niego podszedłem.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz-powiedział.
-Przecież chciałeś porozmawiać-przytaknął ruchem głowy.-O czym?
-O nas.
-A jest o czym mówić?
-Tak.
-Okey...
-Dlaczego wtedy wyjechałeś?
-Z różnych powodów, może kiedyś ci powiem-powiedziałem wymijająco.
-Podaj chociaż jeden-nie ustępował.
-Moja mama jest poważnie chora.
-Rozumiem-od wrócił się w stronę barierek.
-To wszystko?-spytałem zdziwiony.
-Kim dla ciebie jestem?
W momencie, kiedy chciałem mu odpowiedzieć zemdlał.

23.12.2010r.

Następnego dnia, Minki zaczął się wydzierać na Taeyeon.
-To ta twoja niespodzianka-powiedział urażony.
-Nie chciałam ci dać na urodziny rower.
"Załamałem się".
-To co on tu robi?
"Zabolało".
-Zadzwoniłam do niego w histerii.
-Ech... Moglibyście wyjść, nie najlepiej się czuje.
-Ale...
Zacząłem ciągnąć protestującą dziewczynę w stronę wyjścia ze szpitala.
***
Kiedy miałem się kłaść spać dostałem sms-a od Minki'ego:
Chyba powinniśmy porozmawiać.
Może jutro.
Wystukałem szybko odpowiedz i położyłem się spać chcąc, żeby jak najszybciej nastąpił kolejny dzień.

22.12.2010r.

Dziś kiedy wstałem źle się czułem, ale zbagatelizowałem to i poszedłem do "szkoły". Przed wykładami złapały mnie siostry Soo i zaczęły o czymś nawijać, ale nie umiałem się na niczym skupić. Nagle zaczęły się rozmazywać i potem widziałem tylko czarną, pustą przestrzeń.
Lei 
Miałem przerwę pomiędzy wykładami postanowiłem oddzwonić do Taeyeon, która dobija się do mnie.
-Czego chcesz zołzo jed...?
-Minki jest w szpitalu, nie wiem co się dzieje. Nikt nie chce mi i jego rodzinie powiedzieć. Ciągle jacyś lekarze wchodzą i wychodzą z jego sali-mówiła przez łzy.
-Będę za kilka godzin. Wyślij mi sms-em, w którym szpitalu. 
Olałem resztę zajęć i wsiadłem do samochodu. Od razu kierując się w stronę stolicy.
***
Kiedy znalazłem się pod szpitalem, wydawało mi się, że minęły całe wieki. Zołza stała przed szpitalem i rozglądała się na wszystkie strony. Gdy mnie zauważyła od razu weszła do szpitala.
Zatrzymała się pod salą 426. Wtedy z pokoju wyszedł lekarz.
-Jesteście kimś z rodziny?
-N-nie-wychlipała dziewczyna.
-J-jestem je-go n-narzeczonym-to ostatnie wręcz wykrzyczałem.
Lekarz zlustrował mnie nieufnym spojrzeniem.
-Możesz wejść.
Poszedł w tylko sobie znanym kierunku. Nie czekając na specjalne zaproszenie weszłem do sali, czując na plecach zdziwione spojrzenie Tae na swoich plecach. Zamurowało mnie gdy zobaczyłem bladego chłopaka, który dalej jest mi bliski, przypiętego do wielu aparatur. Od razu odczepiłem kartę i zacząłem ją przeglądać. Moją uwagę przykuł napis: HCV. Dalej były wypisane zmiany wątrobowe, które spowodował wirus. Z tego wszystkiego musiałem usiąść.
"Dlaczego mi nie powiedział?"-zadawałem sobie pytanie, na które i tak nie dostałem odpowiedzi.

3.12.2010r.

Wow, już zleciał listopad. Nie pisałem, bo miałem co chwile sprawdziany, zaliczenia, itp. Niestety nie działo się nic ciekawego, nie wartego zapisania i zanudzania cię. Jak będzie coś wartego zapamiętania to to opisze.

30.10.2010r.

-30 grudzień. Niespodzianka. Jakieś święto jest czy co?-mówiła SooNeul.
-Moje urodziny.
-To twoja dziewczyna?-spytała SooSoo.
-Nie... stara znajoma.
-To nic dziwnego-SooKyu.
-Dziwne jest to, że macie wszystkie w imieniu Soo-powiedział Larry.
-Harry uspokój bliźniaka.
-Ech... przepraszam... mam za pięć minut zajęcia.
-Spoko, widzimy się za godzinę.
-Nie... mam sprawę do załatwienia.
-Rozumiem.
*** U lekarza ***
-Dziwne... yhm... uuuuuu... Hmm-mmm...
-Powie pan nam w końcu coś przydatnego-zdenerwowała się moja mama.
-Co, a tak.
-Ta... słuchamy.
-A, tak. Wszystko w porządku, bez zmian. Następne badania 25.01.
-Dlaczego tak późno?
-Nie ma innych terminów.
Na korytarzu zaczęła się co kilku miesięczna tyrada mamy.
-Dlaczego ten tuman jest najlepszym lekarzem w mieście.
I inne takie zdania w tym stylu.

23.10.2010r.

Od tamtego czasu mam jakiś kontakt z Lei'em, ale ciągle nie pisze co u niego, bo uważa, że wszystko najważniejsze już wiem. U mnie praktycznie nic się nie zmieniło oprócz tego, że znalazłem wspólny język z paczką Yuri. Dziś mam kolejne spotkanie z Taeyeon.

-Hej-dziewczyna przeskakując przez ławeczkę.

-Hej... owieczko?

-Bez komentarza.

-Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?

-Podziękować...

-Za co?

-Sam dobrze wiesz.

-Może wiem, ale chce to usłyszeć od ciebie.

-Yhm... Dziękuje, za to, że Lei wrócił do świata żywych.

-Skąd wiesz o tym, co?

-Wiem, bo jestem jego najlepszą przyjaciółką.

-Fakt.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, a na pożegnanie powiedziała coś dziwnego.

-30 grudnia mam dla ciebie niespodziankę.

-Co?

-To cześć.

I poszła w stronę zachodu słońca. Dosłownie, kiedy czas tak szybko zleciał.

Dodatek 3

Lei
Aktualnie siedziałem w swoim pokoju i ślęczałem nad książkami. 
-Aaaaa... Dlaczego skusiłem się na medycynę?! Jak by nie było innych kierunków?!
Kiedy byłem bliski walenia głową o ścianę, mój telefon obwieścił nadejście sms-a.
Od: Słodziak
Hej, co u ciebie?
Minki~
Nie wiem czy mnie pamiętasz.

W przypływie emocji wysłałem odpowiedzieć, gdy zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem.
-No, nie.
Uderzyłem głową w biurku.
-Ech... tyle czasu grałem dupka, a przez jeden sms, to wszystko się zawaliło.

12.09.2010r.

Sidzę na łóżku obok mnie Jong zawzięcie coś tłumaczący, a do mnie nic nie dociera. Nagle do pokoju wpada Agnes z czymś na rękach.
-Patrzcie co mam-zaświergotała radośnie.
-Co to jest?-spytałem.
Jej entuzjazm tak szybko zniknął jak się pojawił.
-To kot.
-Dlaczego wygląda jak by go kosiarka przejechała?-spytał Kim.
-Nie znacie się-wyszła wnerwiona z pokoju.
Patrzałem to za siostrą to na chłopaka.
-Ona chce tego szczura trzymać w domu-dodał.
-A co cię to?-powiedziała trzaskając drzwiami.
-Ona tak zawsze wraca?
-Tia... jak jest zła to musi trzasnąć drzwiami inaczej się wraca.
-Aham... dziwne z niej dziecko-powiedział patrząc na drzwi.
Wziąłem książkę do ręki i zacząłem czytać.
-A ty co tak nagle zapałałeś ochotą do nauki-rozciągnął się na łóżku.-Tłukę ci to od 2 godzin i nic.
Puściłem jego słowa mimo uszu, pokazałem mu coś w książce i zapytałem:
-Możesz mi to wytłumaczyć?
-Przecież masz moje notatki.
-Z nich też nic nie rozumie. To co wytłumaczysz?-spróbowałem ponownie.
-Hmmm...-udawał zamyślenie.-Nie-rzucił się na mnie.
Po chwili leżałem na łóżku, a na mnie Jonghyun.
-Co ty wyprawiasz? Złaź ze mnie-próbowałem go ściągnąć, ale na daremno. Dlaczego wszyscy są silniejsi ode mnie?
-Nie. Tu mi wygodnie-powiedział w moją koszulkę.
-Koniec z wygłupami... Złaź...
Wtedy usłyszałem jego równo mierny oddech.
-Ech... trzeba czekać, aż się obudzi.
Zacząłem myśleć o tym co przeżyłem. Nagle moje rozmyślania zeszły na temat Lei'a: Czy nic mu nie jest? Czy jest tam szczęśliwy? Czy myśli o mnie tak jak ja o nim? Złapałem za telefon i napisałem do niego sms-a. Co z tego, że nie dostane odpowiedzi. Co z tego, że prawdopodobnie o mnie zmienił numer. Co z tego, że się narzucam. Chce wiedzieć czy jest wszystko w porządku, bo mam dość tego milczenia z jego strony. Z lżejszym sumieniem wpadłem w objęcia Morfeusza.

1.09.2010r.

Postanowiłem się sprzeciwić rodzicom i lekarzowi, którzy uważają, że z moją chorobą powinienem siedzieć w domu. Lekarz uważa, że po co mam zaczynać studia skoro jest 20% szans, że je skończę, a z każdym styczniem moje szanse maleją coraz bardziej. A tak jeszcze nie powiedziałem wam na co choruje, więc na..., może lepiej będzie jak nie będziecie wiedzieć. Wracając do bieżących spraw. Agnes popiera mój wybór. Najgorsze jest to, że Taeyeon dalej chce na mówić mnie na ściągnięcie tu Lei'a.
"Ta dziewczyna nie umie odpuścić"-pomyślałem.
W tej chwili do pokoju wleciał Kim:
-Jeżeli się nie ruszysz to się spóźnimy-powiedział.
-Już... jeszcze chwilka...-zacząłem się przeciągać.
-Czas się skończył-mówiąc złapał mnie za rękę, a bym wstał, ale potknąłem się o dywan, o którym istnieniu nie wiedziałem. I wylądowaliśmy na podłodze w dwu znacznej pozycji. Wtedy do pokoju weszła moja siostra, zrobiła się cała czerwona na twarzy i powiedziała:
-Przepraszam... już wam nie przeszkadzam.
-Fajna reklama przed rodzinką-rzekł Jong.
-Zamknij się.
-Wiesz patrząc się na drzwi nic nie zdziałasz...
-Ty się chyba za bardzo w głowę uderzyłeś.
-Powiem to inaczej, okey.
Kiwnąłem potwierdzająco głową.
-Rusz te chude dupsko i wstawaj ze mnie, albo to ty będziesz pode mną.
-Czy to groźba?
-Odbieraj to jak chcesz. 
Nie chcąc by spełnił te swoje groźby, wstałem z niego.
-Chodź, bo się spóźnimy-ruszyłem w podskokach do drzwi.
-Z kim ja się zadaje.
***
Pod uniwerkiem zatrzymaliśmy się przy kartce z salami. Okazało się, że mamy sale na dwóch innych końcach tego wielkiego budynku.
-Głowa do góry.... będzie dobrze... obiecuje-objął mnie ramieniem.
-O-bie-cu-jesz?! Zobaczymy czy twoje obietnice się sprawdzają-powiedziałem wtulając się w niego.
Wtedy usłyszałem za sobą, właściwie nie wiem, co to było:
-Kia... ale słodko.
Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę mniej więcej mojego wzrostu z wielkim bananem na ustach, z czarnymi włosami zawiązanymi w wysoki kucyk.
-Oooo... nie spodziewałem się ciebie tutaj-powiedział zdziwiony.
-Może mnie przedstawisz swojemu "koledze".
-A tak... Minki to Yuri, Yuri to Minki.... Yuri jest yaoistką.
-Cześć-powiedziałem.
-Miło mi-odpowiedziała.
-Dobra czas się zbierać. Yuri przypilnuj tą niezdarę, jesteście razem w klasie, ale wiesz tylko go nie zniechęcaj do mnie, bo będę się dobierać do ciebie.
-Jasne, jasne-złapała za rękę i pociągnęła za sobą.
Spojrzałem błagalnie na chłopaka, ale on tylko wzruszył ramionami.
"Zabije!"-myślałem.
***
Stanęliśmy koło grupki składającej się z 3 dziewczyn i 3 chłopaków.
-Hej-powiedziała jedna.
-Yuri, kogo przyprowadziłaś?-spytała druga.
-To jest Minki, kolega Jonghyuna, poprosił żebym go przypilnowała.
-Aha, rozumiem... jednak nie... Jestem SooKyu-dziewczyna miała blond włosy do ramion z różowymi końcówkami i szare kontakty.
-SooNeul-dziewczyna miała krótkie czarne włosy i była strasznie blada.
-SooSoo, ale wszyscy mówią do mnie Soo-dziewczyna ma brązowe włosy, zaplecione w dziwny warkocz.
-A to są Minseok, Larry i Harry-chłopcy skinęli głowami.
***

Reszta dnia jakoś zleciała bez niespodzianek... no może jedną. Dostałem wspaniałego sms-a od Agnes:
Od: Sister
 Wiesz, że mogliście sobie nie przeszkadzać. Wcisnęłabym jakiś kit rodzicom.
Chyba zdeprawowałem troszeczke siostrzyczke.

27.07.2010r.

Siedziałem na ławce w pobliskim parku. Patrzałem na staw, który przez wiatr się burzył. Gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy. 
-Zgadnij kto to?-usłyszałem dziewczęcy głos.
-Taeyeon.
-Zgadłeś-dziewczyna usiadła obok mnie.
-Dlaczego chciałaś się spotkać?
-Dlaczego myślisz, że coś od ciebie chce?
-Po tym jak bardzo nalegałaś.
-Jesteś pewien, że masz czas.
-Mhm... Do 16, czyli całe 4 i pół godziny-dziewczyna kiwnęła głową.-To powiesz, dlaczego chciałaś się spotkać.
-Tylko spytać, czy masz kontakt z Lei'em.
-Niestety nie.
-Może pomógłbyś mi go sprawdzić z powrotem.
-Nie mam ochoty-mruknąłem.
-Dlaczego?
-Wyjechał bez żadnego słowa, nie odpisuje na sms-y, a jak dzwonie to odrzuca połączenie.
-A jak powiedziałabym ci dlaczego tak jest.
-Nawet wtedy.
-Dlaczego? Widzę, widziałam i wiem, że dalej przez to cierpisz..
-Zrozum to zamknięty rozdział.
-Aha... czyli potraktowałeś go jak nic nie znaczący kolejny epizod w życiu.
-Min... to nie o to chodzi...
-A o co?-spytała gniewnie.
-Zaufałem mu, a on mnie zostawił.
-Mnie też... Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, chociaż na pierwszy rzut oka nie było tego widać... Wiesz jak by co to mam z nim kontakt... Jak zmienisz zdanie to powiedz, oki?-zaczęła wstawać z ławki.
-To wszystko?-spytałem zdziwiony.
-Tak, inaczej się pokłócimy. A tak w ogóle zostały ci 2 godzinki do spotkania, a w takim stanie chyba nie pójdziesz-zlustrowała mnie z góry na dół i z powrotem.-Chociaż odprowadzę cię.
Drogę przebyliśmy w ciszy co jakiś czas wtrącając komentarz na temat pogody i takie tam bzdury. Kiedy się pożegnaliśmy, pobiegłem do swojego pokoju i zamknąłem się w nim. Złapałem ubrania przygotowane przez siostrę na to spotkanie. Kiedy byłem gotowy zszedłem na dół dotrzymać towarzystwa Agnes.
***
Kolejny raz siedzę na tej samej ławce, patrząc się tym razem w spokojny staw.
-Hej-usłyszałem.
Gdy spojrzałem w górę, zobaczyłem pochylającego się nade mną szatyna o czarnych oczach.
-Siemka-odpowiedziałem po dłuższej chwili.
-Myślałem, że jednak nie przyjdziesz-odparł.-Idziesz się przejść?
-Tak-powiedziałem wstając z nawet wygodnej ławki.
Okazało się, że mamy nawet wiele wspólnych tematów. Robiliśmy kolejne okrążenie wokół stawu. Nogi strasznie mnie bolały (staw do najmniejszych nie należał), ale szedłem dalej przed siebie.
-Może usiądziemy, bo jeszcze mi padniesz-powiedział żartobliwie.
"Głupie zadyszki"-pomyślałem.
***
Spotkanie minęło z Jonghyun'em nawet spokojnie bez zbędnych niespodzianek. Siedziałem i myślałem o spotkaniu z Taeyeon.
"Czyli nie zerwał z nią kontaktu..
Może jednak jej pomóc... Ech... Lepiej to zostawić tak jak jest"-pomyślałem.

26.07.2010r.

Dziś poznałem chłopaka... przez przypadek na niego wpadłem w cukierni (właściwie Agnes mnie na niego popchnęła). Był miły i nie reagował jak inni, gdy się ich przypadkowo dotknie. Nazywa się Kim Jonghyun. Umówiliśmy się na jutrzejsze popołudnie. Znowu patrze w gwiazdy i myślę o nim.
"W końcu popadnę przez niego w deprechę"-pomyślałem.-"Lei dlaczego mi to ciągle robisz? Co? Nie ma cię, ale ciągle myślę, że jesteś na wyciągnięcie ręki..."
-Tęsknie...-powiedziałem na głos.

21.07.2010r.

Mija miesiąc od tam tego wydarzenia. Nie mam od tego czasu kontaktu z Lei'em. Przeniósł się na drugi koniec kraju do rodziców, nie odbiera i nie odpisuje na sms-y. Spojrzałem prze okno na gwiazdy. Dziś zaczęły się wakacje, ale chętnie zakopałbym się w zadaniach domowych byle by o tym nie myśleć. Mój wzrok uciekł w stronę kartki, którą przeczytałem chyba setny raz: 
Przepraszam, mam nadzieje,
że nie pomyślałeś, że chciałem cię tylko wykorzystać i nie znienawidziłeś mnie. Nie chciałem by tak wyglądało nasze pożegnanie.
Lei
Z powrotem spojrzałem za okno i zobaczyłem spadającą gwiazdę. 
"Chciałbym wiedzieć co chciał mi przekazać przez ten liścik?"-spytałem w myślach.
Wiem życzenia się nie spełniają, ale może w końcu o tobie zapomnę.

21.06.2010r.

Minki
Przebaczyłem Lei'owi tam ten incydent, ale tak czy siak nie chciałem na razie przebywać z nim sam na sam. Dlatego o 12 czekałem na niego w kawiarni obok szkoły. Nie szło nie zauważyć, że minuty mijają, a go nadal nie było. Już wyciągałem telefon by do niego napisać, gdy ktoś usiadł na przeciwko mnie. Kiedy podniosłem głowę zobaczyłem te znajome niebiesko-brązowe oczy.
-Zaspałeś czy zapomniałeś?-spytałem obojętnie.
-To pierwsze...
-Ech... Chyba będzie trzeba kupić ci budzik, albo o 6 rano do ciebie dzwonić.
-Wole tą pierwszą opcje.
-A ja drugą-uśmiechnąłem się złowieszczo.-Lepiej się weźmy do roboty, termin już tuż, tuż.
***
-Jeszcze jedno spotkanie i będzie skończone-powiedziałem gdy wyszliśmy na ulice.
-Mogę cię odprowadzić?-spytał nagle.
"Co robić? Co robić?"-myślałem gorączkowo.
-Okey tylko łapy przy sobie.
-Wszystko co sobie zażyczysz.
-A jak ci powiem, żebyś skoczył z klifu to też zrobisz?
-Nie... Kto by cię dręczył swoim istnieniem?
-Taeyeon... Agnes... mama-zacząłem wyliczać.
-Foch...
-Na 15 sekund...
1... 2... 3... 4... 5... 6... 
Kiedy doliczyłem do 15 staliśmy pod moim domem.
"A co mi tam żyje się tylko raz, nie?"
-Może wejdziesz do środka?
-Chętnie...-powiedział trochę za bardzo entuzjastycznie.-Etto... znaczy się...
Próbowałem być poważny, ale po chwili wybuchłem śmiechem. Lei się oburzył i szczelił kolejnego focha na 15 sekund, ale przeszło mu po niecałych 5.
Lei
Gdy przekroczyłem próg domku, usłyszałem:
-Wiesz gdzie mój pokój.
Od razu poszedłem w dobrze znanym sobie kierunku. Po drodze zahaczając o pokój Agnes, ale nikogo w nim nie było. Pokój Minki'ego został przemeblowany, teraz pod nieszczęsną lampą stało biurko. Po chwili do pokoju wszedł chłopak z szklankami, postawił je na stoliku nocnym i usiadł na łóżku.
-Będziesz tak stać?-spytał.
Zda£em sobie sprawę, że stoję na środku pokoju i patrze się na niego w obrazek.
"Idiota"-pomyślałem.
Przysiadłem się na drugim krańcu łóżka.
-Nie musisz siedzieć na skraju, ja nie gryzę.
Zaśmiałem się na jego słowa.
-Kiedyś to ja tak mówiłem.
-Dziś się role odwróciły. Na moją korzyść-wyszeptał.
-A właśnie jesteś sam, bo Agnes jeszcze nie przyleciała.
-Ech... i nastrój padł... i tak jestem sam, a co?
Przysunął się do mnie. Kiedy odwróciłem głowę zobaczyłem, te jego zielone oczka, spojrzałem na jego malinowe usteczka i zrobiłem rzecz, która nawet mnie zaskoczyła. Objąłem go ręką w tali i przysunąłem bliżej w jego oczach zobaczyłem zdziwienie, ale nie zdołało mnie to powstrzymać przed muśnięciem jego ust. Minki był zdziwiony, ale kiedy pocałunki stały się bardziej zaborcze. Zaczął mnie odpychać, znaczy próbował, bo tylko wzmocniłem uścisk. Gdy się poddał, zaczął nie śmiało oddawać pocałunki. Wykorzystałem to i rękę, którą go obejmowałem włożyłem mu pod koszulkę, po chwili się jej pozbywając.
***
Leżałem w łóżku i patrzyłem na śpiącego i wtulonego w mój tors chłopaka. Rozmyślałem nad tym co się stało i doszedłem do wniosku, że to nigdy nie powinno się zdarzyć. Postanowiłem zniknąć za nim się obudzi. Delikatnie nie budząc zielonookiego wyswobodziłem się z jego uścisku, cicho krzątałem się po pomieszczeniu. Wychodząc postanowiłem napisać liścik, położyłem go na poduszce. Wychodząc minąłem się z jego siostrzyczką, ale nie trudno było ją spławić.