piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 5 "Koszykówka i powrót do szpitala"

Od incydentu w bibliotece minęły 3 tygodnie od tego czasu zdążyłem zgasić zapał Akiry, poznać resztę tej walniętej paczki i zbliżyć się z Hoshim. Zapomniałbym o wizytach u lekarza. Tego dnia byliśmy zwolnieni z większości lekcji i razem z Akirą, Tetsuyą, Hoshim i Akumą (jap. diabeł) siedzieliśmy w parku i się nudziliśmy. Dobra oni się nudzili, ja przepisywałem zeszyty od pana Nie-gadam-za-wiele (opuszczam końcowe przez moją kochaną mamę). Nagle poczułem czyjś oddech na szyji, odwróciłem się w stronę sprawcy. Nasze twarze dzieliły 2 cm. 
-Hoshi kurde skończysz w końcu mnie straszyć.-odsunąłem się na bezpieczną odległość (z nim nigdy nic nie wiadomo). 
-Wybacz, chciałem zobaczyć ile jeszcze zostało.
-Ostatnie zdanie.
-Yatta!(jap. Hurra)
- Z czego się tak cieszysz-powiedziałem obojętnie.
-W końcu zwrócisz na mnie uwagę-powiedział ja rozpieszczony bachor.
-Hoshi...!
-Zagrajmy w kosza-przerwał mi Akuma.
-Dobry pomysł-przytaknął Tetsu (chyba go rozgadałem, ale to mu tylko na dobre wyjdzie).
-Ja sobie podaruje-powiedziałem.
-No weź chce zobaczyć asa najlepszej drużyny...-paplała różowo włosa.
-Powiedziałem: nie! Przeliterować ci to.
-Hoshi pomóż mi go przekonać.
-Wybacz, ale jestem po stronie Luca-stanął za mną.
Wow cuda jednak się zdarzają.
-Hoshi ma racje. A pro po Luca ma problemy z zdrowiem-powiedział cień Akiry.
-A ja ci nie wierze-mówił Akuma (czarno włosy, wysoki).
-Dobra nie wierzysz mi? Jaki w ogóle mam w tym interes?
-Zagramy 1 na 1 do 2 pierwszych koszy.
-Ech... Zgoda. "Gdyby Aney to zobaczyła to zabiłaby mnie gołymi rękami". 
Gra nie szła mi za dobrze, kolano strasznie mi dokuczało, ale dawałem z siebie 100%. Minęło dopiero 5 min. meczu, a ja się czuje jakbym przebiegł maraton. Wynik był 1:1 i nikt nie chciał odpuścić. Zdecydowałem się na ryzykowny ruch. Wyskoczyłem i trafiłem do kosza. Moja radość nie trwała za wiele, bo kolano nie wytrzymało lądowania. Leżałem na boisku i kuliłem się z bólu. Ostatnie co pamiętam to biegnący w moją stronę Hoshi. Potem była ciemność.
***kolejny dzień 16***
Obudziłem się w pokoju o białych ścianach.
"Jestem w szpitalu, ale dlaczego-myślałem.-O kuźwa!"-przypomniałem sobie wszystko od meczu po bladego Hoshiego.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zobaczyłem biało-włosego przyglądał się czemuś za oknem.
-Hoshi...?-po tych słowach chłopak się od wrócił.
-Nareszcie się obudziłeś.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Po chwili zdarzyła się ta sama scena co 3 miesiące temu.
"Hoshi jak stąd wyjdę to Akira będzie musiała cię z ulicy szczoteczką do zębów zbierać-myślałem.-Nie mam lepszy pomysł"
Przez resztę dnia słuchałem ględzenia Aney, lekarza, nawet Hoshiego (chwila on się o mnie martwi?) oraz bezsensownych przeprosin Akumy. Wysłuchiwałem wszystko knując wredny plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz