piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 11 "Randka"

-Hoshi co wy macie z całowaniem mnie?
-Kto odważył się pocałować moją księżniczkę?
-Nie jestem księżniczką-poczułem gorąco na twarzy.
-Słodko się rumienisz, robisz coś dzisiaj?
-Nie, a co?
-Pomyślałem, że może, e to...
-No co?-zacząłem się bardziej do niego przybliżać.
-Czy chcesz...?
-Co chce?-powiedziałem już trochę zdenerwowany.
-Czy chcesz iść ze mną na randkę?-spytał nie śmiało chłopak.
-Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem, aż to powiesz-namiętnie go pocałowałem.
-Ciesze się, słyszałeś, że Akira i Tetsuya są razem?
-Wow, odkryłeś Amerykę. A co zrobimy z Futabą?
-A co z nią nie tak, słoneczko?-puścił mi oczko.
-Nie nazywaj mnie tak. Nie jesteśmy razem, żebyś mnie tak nazywał.
-Luca jeszcze nie jesteśmy razem, ale po dzisiejszej randce sam mi wejdziesz do łóżka.
-Co?!
-Nic, nic, to co idziemy?
-Ok.
***Kilka minut później***
Siedziałem w aucie Hoshiego. Nie chciał mi zdradzić celu naszej podróży. Po półgodzinie jazdy byliśmy na miejscu.
-Serio, Wesołe Miasteczko-powiedziałem ironicznie.
-Nie pasuje mojej księżniczce.
-Nie nazywaj mnie tak!!!!!-strzeliłem focha.
-Nie fochaj się-przyciągnął mnie do siebie by pocałować.
-Co ty robisz?-odepchnąłem go lekko, rozglądając się na boki.
-Przecież nikogo nie ma-powiedział urażony.
-Chodźmy-złapałem go za rękę i pociągnąłem.
Jak mogłem się spodziewać biało włosy to wykorzystał od razu splatając nasze palce. Próbowałem wyrwać rękę, ale był ode mnie silniejszy i po chwili zaprzestałem tego.
***2 godziny później***
Zauważyłem chmury burzowe.
-Hoshi?
-Hmmmm...
-Wracajmy.
-Źle się poczułeś?-spytał z troską w głosie.
-Kolano daje mi si we znaki i chodzenie o kulach jest męczące.
"Właściwie go nie okłamuje, a lęk przed to tylko rzecz, o której nie musi wiedzieć"-pomyślałem.
Po chwili siedzieliśmy w aucie. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo jestem zmęczony. Po minucie patrzenia za okno usnąłem.
***6 godzin później***
-Gdzie ja jestem? Chwila czemu jestem w łóżku-zerknąłem pod kołdrę i przeraziłem się.-Gdzie moje spodnie?!-krzyknąłem na cały głos.
Usłyszałem szelest obok siebie.
-Hoshi co my robiliśmy? Czemu jesteśmy razem w łóżku? Czy my...
-Ej spokojnie, spokojnie nic nie robiliśmy jeszcze, bo zasnąłeś u mnie w aucie to cię zabrałem do siebie, rozebrałem i położyłem do łóżka.
-Czekaj, ty mnie rozebrałeś?!
-Wiesz, że mówisz moje imię przez sen, a tak w ogóle co ci się ze mną śniło, bo jęczałeś i cytuje "Hoshi mocniej".
-Co?!-poczułem jak gorąco uderza mnie w twarz.
-Opowiedz mi swój sen Luca, do wiedziałem się od ciebie co o mnie myślisz to słodkie.
-Co ja ci mówiłem?!-potrząsnąłem nim-Hoshi, no gadaj!!!!
-Słodka tajemnica, poczekam, aż mi to powiesz nie przez sen.
-Hoshi plosie-zrobiłem słodkie oczka szczeniaczka.
-Nie powiem, idę zrobić kolacje.
-Hoshi muszę ci coś powiedzieć.
-Co, kotku?
-Mam raka.
Chłopak zatrzymał się w pół kroku.
-Co, czemu dopiero teraz mi o tym mówisz, księżniczko?-Hoshi zaczął płakać.
-Bo nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, ty nie miałeś dla mnie czasu.
-No chodź tu do mnie-przytulił mnie do siebie.
-Ej, Hoshi nie płacz, bo ja będę płakać.
-To płacz.
Oboje płakaliśmy wtuleni w siebie z dobre 2 godziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz